Home » Nepal » Dzień 6 – Ewa

Dzień 6 – Ewa

Chaos. Kolejna wizyta w agencji turystycznej. Tym razem poznaliśmy portera Ani, sądziliśmy, że będzie ciut większy. Dzień wyjazdu się opóźnia o kolejny dzień z powodu wyborów.

W mieście jest spokojnie, nic się nie dzieje, sklepy w większości pozamykane. Na obrzeżach miasta sporo policji i żołnierzy, ale nie odczuwa się atmosfery napięcia.

Zwiedzając Durbar Square, poznaliśmy Niemca, który sprzedał nam kilka cennych wskazówek (tani sklep sportowy, tanie jedzenie, co zobaczyć, gdzie pojechać).

Przypadkiem, kilka godzin po rozstaniu z naszym przyjacielem, ponownie się na siebie natknęliśmy i tak poznaliśmy też parę z Serbii, która zasiała w naszych umysłach PANIKĘ ZIMNA. Generalnie helikoptery latają kilka razy dziennie, ona również się nim przeleciała z powodu choroby wysokościowej. Najchętniej kupiłabym kombinezon puchowy i w nim spała. Gdy przedtem słyszałam, że jest zimno, to myślałam o naszym polskim standardzie zimna (ok. 0 stopni). A tu mowa o takich nocach, gdzie woda zamarznie.

No nic, będę ubierać się na cebulkę, więc żadnych foci z rąsi na pewno nie będzie.

Inny dylemat. Brać leki na chorobę wysokościową czy nie. Dla kobiet to kłopotliwa sprawa, ponieważ lek jest moczopędny. Ktoś inny radził, aby brać aspirynę. Ale jeden lek z drugim się wykluczają. I co brać? Co brać? (Ciekawe czy hasz pomaga? sprzedają go tutaj na każdym rogu!!)