Indie
- 08
- kwi
Po 3 miesiącach podróży po Indiach chyba czas na jakieś małe podsumowanie.
Cóż, Indie to ogromny, bardzo złożony kulturowo, językowo i geograficznie kraj, który trudno ogarnąć podczas tak krótkiego pobytu. Sposób percepcji w dużej mierze zależy od ludzi, których się spotka. Mnie najbardziej w pamięci zapadło Tiruvannamalai, Gokarna oraz Dharamsala. Vipassana to odrębne przeżycie, które trudno wkomponować bezpośrednio w podróż.
Każdemu, kto się wybiera do Indii, polecam przejazd koleją w klasie General Quota oraz lokalnymi autobusami. My podróżnicy lub backpakersi zazwyczaj przemieszczamy się między jednym turystycznym miejscem, a drugim. Dopiero podróż indyjskimi środkami transportu pomiędzy Hindusami pozwala odczuć odmienność tej kultury i niemal dosłownie się w niej zanurzyć. Na pewno warto także spróbować poznać jakąś rodzinę by zbliżyć się do realiów ich życia. Doświadczenie rodziny z Butwal, to taki element mojej podróży, który może się zdarzyć, ale nie można go kupić kierując się wskazówkami Lonely Planet.
Niestety na jednej mapce wszystko się nie zmieściło.
Spostrzeżenia:
– rezerwować bilety kolejowe z wyprzedzeniem
– uważać na wodę i jedzenie
– wyrzucić Lonely Planet lub kierować się nim sporadycznie
– uważać na Hindusów
Ogólnie Hindusi to bardzo przyjaźni i sympatyczni ludzie skorzy do pomocy.
Jednak często za uśmiechem, przyjaznym gestem dłoni oraz zachęcającym: hello friend, kryje się po prostu chęć wyciągnięcia pieniędzy. Często to zbyt ogólnikowe stwierdzenie. W 99% przypadkach Hindus spotkany na ulicy, koło dworca lub w miejscowości turystycznej chce pieniędzy.
Są w tym mistrzami. Pytania:
– skąd jesteś?
– jak długo jesteś w Indiach?
Służą określeniu zasobności portfela.
Większość turystów porusza się tylko od punktu turystycznego do kolejnego przystanku lub siedzi schowanych w ashramach pogrążając się w głębokiej medytacji lub kursie jogi. Na prawdę świat, z który doświadczają, to nie Indie. To tylko iluzja pobytu w egzotycznym kraju przygotowana dla pragnących odmienności i złudnego bezpieczeństwa Europejczyków. W Dharamsali, Riskikesh łatwo było zauważyć, jak diametralnie różne potrafią być spostrzeżenia osób, które żyją w ashramach, od ludzi podróżujących. Miałem wrażenie, że do dyskusje osób, które dotknęły dwóch różnych rzeczywistości. Osoby podróżujące tylko wg Lonely Planet i Trip Advisora były zagubione, nie do końca potrafiły samodzielnie się poruszać, jeśli nie były nakierowywane. Sam do końca nie wiem czy dotknąłem Indii, choć odwiedziłem dość sporo chyba miejsc i na północy i na południu. Trzy miesiące to jednak mało by poznać kraj tak różnorodny, ale na pewno jest to jakiś początek.