Pokhara 1/2
- 13
- gru
Wczoraj, po 6 godzin w małym busie, dojechalem w końcu do Pokhary. Trudno uwierzyc, ale 16-20 osób bez problemu się mieściło w polskim 12 osobowym busie. Jednak nie tłok, ale niewygodne siedzenia mnie najbardziej wymeczyly. Dawno już mnie tak nie bolał tyłek, a może po prostu schudlem 😉 .
O 19, dawno po zmroku, zajechalismy. Od razu zostałem zaatakowany przez hotelowego naganiacza. Z wieloma miałem już doczynienia, ale ten był wyjątkowo agresywny. Zmęczony, z dwoma plecakami, w końcu mu uleglem.
Hotel jak mogłem sie domyślać okazał sie obskurny, ale czysty.
Pewno zostalbym w nim dluzej, ale dziś, nieoczekiwanie dla samego siebie, obudzilem się 3h przed godz. 12, czyli godzina wymeldowania. Spakowalem sie i ruszyłem na miasto.
Było warto.
Za 300 rupi, wobec wczesniejszych 400 rupi za noc, znalazłem pokój z wyjściem do pięknego, cichego ogrodu. Oczywiście nie obeszło sie bez wcześniejszego targowania. Cena wyjsciowa, to 800 rupi.
Chwilami jestem zmęczony ciągłym zbijaniem cen. Jestem już miesiąc w Nepalu, a ciągle muszę odgrywać ta same scenki, wśród których odwrócenie się na pięcie i rozpoczecie marszu, ku wyjściu, to najważniejsza z nich. Tak było i tym razem. 😉