Pomaganie Nepalczykom
- 07
- cze
Po pewnym okresie zauroczenia Nepalem i jego mieszkańcami przychodzi znużenie. Dziś subiektywnie o pomaganiu oraz ograniczeniach w kontaktach tubylec-cudzoziemiec. Pomaganie przy licznych barierach językowych, kulturowych oraz mentalnych (nie wiem jak ładniej ująć to w słowa) wydaje się bezcelowe.
Czas – u Nepalczyków pojęcie dopiero się rozwijające. Umówienie się na konkretną godziną z założeniem półgodzinnego nawet spóźnienia to dla nich zbyt wiele. Nie potrafią kontrolować swojego czasu, nie cenią swojego czasu, więc w jaki sposób mogą docenić, że ktoś znajduje czas na spotkanie i naukę z nimi?
Pieniądz – założenie jest proste. Ja nie mam, a ty masz. Pojęcie przyjaźni w tych warunkach praktycznie nie ma szansy zafunkcjonować, a każdy cudzoziemiec powinien zdawać sobie sprawę, że nawet małe, drobne gesty zawsze niosą za sobą chęć uzyskania zapłaty. Wyjątki potwierdzają regułę.
Słowo – Nepalczycy uwielbiają duże słowa: obiecuje, kocham, przyjaźń, przyrzekam, przyjaciel, szanuję. Jeśli przed każdym z tych wyrazów wstawimy odpowiednio: chyba, może lub wydaje mi się, to de facto otrzymamy właściwie ich znaczenie w rozumieniu Nepalczyków.
Pamięć – Nepalczycy mają krótką pamięć. Jeśli jest bezpośrednio związana z transakcją, to owszem działa. W przeciwnym razie brak marchewki finansowej blokuje przepływ informacji w mózgu i Nepalczyk o wszystkim zapomina.
Przykłady.
1. Umawiam się po raz kolejny ze znajomym Nepalczykiem na herbatę. Mija pół godziny, godzina. Ni widu, nie słychu, ani nawet SMS’a. To nie pierwszy raz i nie pierwszy Nepalczyk, który zapomina.
2. Wysyłam znajomemu Nepalczykowi podziękowania za dotychczasową współpracę, pozdrawiam i przekazuje życzenia. Telefonów nie odbiera, SMSy dochodzą pod oba numery, ale brak marchewki finansowej stłumił umiejętność odpisania.
3. Proszę znajomego Nepalczyka o zajrzenie na stronę internetową, by podczas spotkania miał już jakąś wiedzę. Niech spróbuje w ramach nauki prowadzenia strony wpisać jakiś post, poeksperymentuje z ustawieniami. Tak bardzo przysięgał, zarzekał się przecież że ,bardzo chciał nauczyć się czegoś. Zupa, nie miał czasu, zapomniał itd.
Te przykłady powielają się. Mógłbym wyliczać kolejne, mnożyć kolejne. Współpraca z Nepalczykiem pozbawiona podtekstu finansowego nie ma, w większości przypadków, racji bytu. Na prawdę jestem dzisiaj głęboko zawiedziony. O braku kreatywności, umiejętności wyszukiwania informacji, czytania ze zrozumieniem, umiejętności rozwiązywania problemów nie będę wspominać, bo ręce mi opadają.
Chcąc pomagać Nepalczykom nie wiem gdzie zacząć. Jak głęboko sięga ich niewiedza i brak poszczególnych kompetencji, które w Polsce posiada średnio rozwinięty gimnazjalista? Jak się dokopać do dna ich braku edukacji, skoro na każde pytanie pada odpowiedź: yes?
Frustrująca sobota w Nepalu.