Home » Przygotowania » Zycie w rozjazdach

Zycie w rozjazdach

Podrozowanie w pojedynke potrafi byc bardzo zajmujace. Niby nic, a ciagle cos sie dzieje. To zalegla korespondencja na mailu, to blog prosi sie o aktualizacje, to ostatnia para smierdzacych skarpetek domaga sie prania, ktore w koncu zrobilem.
Planowalem zrobic przepierke w Manang 3500 m, jeszcze przed przelecza, ale sypiacy snieg mnie zniechecil. Po przeleczy zas bylem troche wychlodzony i uznalem temat nie wymaga az tak naglych dzialan.

Wracajac do tematu. Mala zmiana planow. Jutro gorace zrodla Tatopani. Dzisiejszy 6 godzinny trekking z Kagbeni tylko w poczatkowej fazie byl urzekajaca piekny. (’rz’ czy 'z’)? Dalsza czesc przebiegala po szutrowej drodze, a w miare obnizania sie wysokosci pejzaz stawal sie coraz bardziej nudny. Marpha to chyba ostatnie miejsce, ktore warto odwiedzic pieszo.
W goracych zrodlach mam zamiar sie moczyc dopoki nie poczuje, ze naprawde odtajalem, czyli jeden dzien wystarczy. 🙂  Pojutrze chyba Pokhara. 20 spotkanie z Jamajka w sprawach wagi niemal panstwowej, czyli portera i permitow przed trekiem do Annapurna Base Camp.

Na 2 dni wyskocze do Butwal by cos zrobic z netem dzieciakow, bo widze, ze nie ogarniaja tematu, a bez internetu cala idea zakupu komputera sprowadzi sie do ogladania filmow, sluchania muzyki i gry w pasjansa. Dlugo jednak nie zabawie, bo 23 mam spotkanie ze znajomym Amerykaninem, Johnem, w organizacji dzialajacej na rzecz tybetanskich uchodzcow w Kathmandu. Bedzie busy. Zwlaszcza w kwestii przejazdow.

Tybetanczycy to fascynujacy narod. Polaczenie buddyzmu, jako religii de facto panstwowej z kultura ludu gor, zajmujacego sie hodowla jakow, koz, krow, koni i uprawiajacy ziemie, daje bardzo ciekawe polaczenie. Tybetanczycy nie zabijaja zwierzat. Jesli wiec w restauracji w Manang, w menu, widnieje stek z jaka, to jest to kawalek krowy przywieziony jeepem z Besisahar. Miasteczka zamieszkane w Nepalu przez Tybetanczykow latwo rozpoznac na pierwszy rzut oka. Po prostu sa czyste!!! Jesli smieci nie walaja sie przy drodze, tzn., ze tu jest Tybet. Zatem musi byc i klasztor oraz swiatynia.
Odwiedzam juz kolejna miejscowosc o korzeniach tybetanskich i jeszcze sie nie pomylilem.
Co wazne, ta czystosc przeklada sie na pokoje w hotelikach i stosy suszacych sie przescieradel. Dobrze, ze w koncu wypralem skarpetki. 🙂

Zdjecia zaladuje w Pokarze.