Dzień 8 – Thorung Phedi 4500 m.n.p.m – Ewa
- 04
- gru
Oczekiwany wpis przez wiele osób, dla mnie mniej, ponieważ cofam się pamięcią do wydarzeń, o których najchętniej bym zapomniała.
Ostatni nocleg na Thorung Phedi (4450 m n.p.m.) przed zdobyciem przełęczy, czyli najwyższego punktu na szlaku (Thorung La 5416m n.p.m.).. Przygotowania do aklimatyzacji trwały od początku trekkingu, powoli osiągaliśmy wysokość. Ja dodatkowo wybierałam trudniejsze przejścia, aby uniknąć choroby wysokościowej. Zachowaliśmy ostrożność w jedzeniu i piciu zamawiając jedzenie wege, smażone itp. Wlewałam w siebie ok. 3-5 litrów płynów dziennie, aby nie doprowadzić do odwodnienia.
Mieliśmy leki, ciuchy i całą resztę potrzebnych rzeczy.
Na 4450 m n.p.m. wczesnym rankiem, czyli koło godziny 4 rano, oznajmiłam, że nie wyjdziemy danego dnia. Źle się czułam. Bardzo źle. Wyjście o późniejszej godzinie nie wchodziło w grę, ponieważ danego dnia mieliśmy przed sobą 10h treku, a zmrok tutaj wcześnie zapada.
W skrócie, nagle pojawił się ostry ból głowy, zawroty, trudności w oddychaniu, wymioty, biegunka, dezorientacja. Gdy jeden symptom odpuszczał, drugi się nasilał. Wieczorem byłam odwodniona od wymiotów i biegunki, ból głowy się nasilał, trudności w oddychaniu nie ustępowały. Udręką było brak snu… Wieczorem przyszedł czas na analizę sytuacji. Nie dałam już wtedy rady ani zejść niżej, ani wyżej. Leki, które przyjmowałam nie pomagały. A czas działał na moją niekorzyść.
Z perspektywy czasu analizuję, czy trzeba było wezwać helikopter? Czy mogłam zrobić coś więcej? Lepiej? Dokładniej? Ostrożniej? Nie.
Czy było inne wyjście niż helikopter? Czy może coś przegapiłam? Czy może dałabym radę?
Nie. Wiem, że nie dałabym rady wejść wyżej. Na osiołka, konika, portera, czy inną pomoc po pierwsze nie było pieniędzy, po drugie wejście wyżej z chorobą wysokościową mogłoby mnie zwyczajnie zabić.
Wiele objawów ustąpiło, gdy wylądowałam w Katmandu. Dopiero w szpitalu podano mi odpowiednie leki, które bardzo szybko zaczęły działać. (kroplówka czyni cudaaa)
Czekając na pomoc (tak jak i teraz) nie mogę powstrzymać łez. Tak bardzo mi zależało na tej przełęczy, na realizacji marzenia.
W kolejnym sezonie nie zamierzam się jednak poddawać i planuje zdobyć 6500. Tym razem się uda. 🙂
Dziękuję także Warcie za szybką reakcję. Teraz wiem ile znaczy dobre ubezpieczenie w wiarygodnej firmie.