Home » Indie » Mahabalipuram

Mahabalipuram

Mahabalipuram, zwane także Mamallapuram leży pomiędzy Auroville i Chennai. Idealne miejsce na dłuższy pobyt w rozkwitającym nadmorskim kurorcie. Mniejsze od Pondicherry, ale dużo bardziej przytulne i w całości niemal nastawione na turystów. Miasteczko oferuje bogatą bazę noclegową z hotelami zarówno w bardzo przystępnych cenach, jak i dla tych bardziej wymagających. Podobnie restauracje, których jest tu bez liku. Oczywiście pełno tu także sklepów oraz sklepików, które otwarte do późnych godzin wieczornych czekają na turystów gotowych zakupić lokalne pamiątki.

Turyści przyjechali jednak nie tylko wylegiwać się na plaży 🙂
800px-Mahabalipuram_pano2
images
IMG_20140207_175416

Wczoraj w Pondicherry spotkałem Tybetańczyka, Geleka. Spodobała mu się idea spania na brzegu Oceanu i dołączył do mnie. Teraz podróżujemy razem. Ciekawa z niego osoba. Jest pierwszym Tybetańczykiem mówiącym po angielsku, wśród znajomych jest trochę dziwakiem, bo w jego najbliższym otoczeniu nikt nie uprawia turystyki, więc nie do końca mogą zrozumieć jak można przemieszczać się z miejsca na miejsce i nie szukać pracy. Gelek skończył dość nietypowe kierunek studiów, którego chyba próżno szukać w Europie: filozofię buddyjską. Na co dzień mieszka w Dharamsala, stolicy Tybetańskiego tymczasowego rządu, uczy angielskiego i nadal studiuje buddyzm.

Trekking, tym słowem można by określić ucieczkę Geleka z Tybetu. Uciekali w 66 osób, w 1997 roku przez Himalaje. On 16-latek, razem ze swoim 14-letnim bratem. Reszta rodziny została. Szli 36 dni, w śniegu, zazwyczaj nocą. Nie wie dokładnie, którą droga, przez jakie przełęcze i na jakiej wysokości. Wybacz mu należy jednak to zapominalstwo i nieuwagę. Był bardzo skupiony w przeżyć. Jego wyprawa miała wielkie szczęście, wszyscy przeżyli. Ofiary to najczęściej osoby, którym omsknęła się noga na skalnej półce, dostali serie z pepeszy od strzegących granicy Chińczyków lub nie utrzymali liny przeprawiając się przez wezbrane wody jednej z rzek. Najczęściej ginie około 5% uczestników takiego trekkingu. Chińczycy strzelają bez ostrzeżenia. Ofiar się nie chowa. Wszyscy uciekają. Na szczęście w dzień można się wyspać. Ludzie wówczas śpią tak, gdzie się zatrzymają. Całe jedzenie biorą ze sobą w plecakach. Każdy z myślą o sobie. Jeśli źle „trekkingowiec” źle oszacuje swoje potrzeby żywnościowe, to… cóż, tacy zawodnicy jeszcze do Nepalu nie dotarli.
IMG_20140207_094458
Zatrzymaliśmy się tu ze znajomym Tybetańczykiem, Gelekiem, w podróży do Mysore przez Chennai i Bangalore. Od czasu wyruszenia z Tiruvannamalai moja wyprawa uległa gwałtownemu przyspieszeniu. Prawdopodobnie do momentu przyjazdu do Hampi nie zwolnię, bo czuję ponownie ogromny głów poznawania nowych miejsc.

Przystanek w Mysore zapowiada się bardzo ciekawie. Mieszka tam około 20 tyś uchodźców z Tybetu. Będę mieć noclegu oraz spotkania się z prawdziwym Lamą 🙂 nauczycielem Geleka.

Kilka praktycznych informacji na temat kosztów i czasu przejazdów:
Tiruvannamalai – Auroville – autobus, 50 rupii, 3h
Auroville – Pondicherry – autobus, 5 rupii, 20 min
Pondicherry – Mahabalipuram – autobus, 60 rupii, 2h

Zdecydowanie lepiej zatrzymać się w Auroville, gdzie noclegi są tańsze, a Pondicherry zwiedzać dojeżdżając.